Zatrzymaliśmy się w Ocean City, małym miasteczku wybrzeżu. Na plaży było pełno dzieciaków kąpiących się w spokojnym dziś Atlantyku. Była już 13 więc dość mocno zgłodniałam. Na deptaku przy plaży znaleźliśmy knajpkę o nazwie Alaska Stand. Usiedliśmy w stoliku przy oknie wychodzącym na ocean. Różnokolorowe parasole, roześmiane buźki maluchów, panowie grający w siatkówkę na boisku, całe to życie na plaży właściwie, idealnie kontrastowało ze spokojnie obijającymi się po plaży falami. Na horyzoncie można było zobaczyć dwa statki, jeden - drewniany, malutki, z różowym masztem - szczególnie wytykany przez malców, drugi zaś wiele większy, rejsowy, zadziwiał swoją idealną posturą.
Uwielbiałam wybrzeże. Klimat, którego nie można było nigdzie indziej znaleźć. Długie, prawie nieskończone deptaki wijące się równolegle do linii brzegu na których szło kupić wszystko. Począwszy od malutkich, kolorowych muszelek kończąc na metrowych zapiekankach. Słońce, mewy, szum morza. Wszystko to sprawiało, że czułam się tutaj tak dobrze. Ciesze się, że właśnie tutaj postanowiliśmy się zatrzymać. Ocean City było miastem położonym na półwyspie. Z dwóch stron otoczone było wodą, z jednej - rozległym Atlantykiem, z drugiej - małą zatoką. Przejście znad zatoki na drugą stronę nie zajmowało więcej niż 15 minut. Szkoda, że planowo mieliśmy zatrzymać się tutaj maksymalnie na parę godzin.
- Lily, co chcesz? - Jake przerwał mi moje rozmyślania i pokazał na kartę. - Leży przed Tobą od jakiś 10 minut, czas najwyższy na przykład... otworzyć ją i coś wybrać. Co Ty na to? - uśmiechnął się i otworzył menu.
45 różnych pozycji. 45 różnych potraw. Jak ja wybiorę? Postawmy na fart. Zaczęłam jeździć w góre i na dół palcem kidy usłyszałam czyjś głos.
- Stop - powiedział Ian i puścił mi oczko.
Trafiłam na jakąś rybę i wzięłam do tego wodę mineralną. Jake wziął kartę i poszedł złożyć zamówienie.
Ian siedział już przy stole ze swoimi szaszłykami i pochłaniał je.
- Skąd wiedziałeś, że akurat to robię? - zapytałam myśląc o wybieraniu potraw.
- Też zawsze tak zamawiam. Czytanie wszystkiego po kolej nudzi. - napakował w usta kolejny kawałek kurczaka i uśmiechnął się z pełnymi ustami. Odwzajemniłam uśmiech i znowu spojrzałam za okno. Jakaś para siedziała na piasku. Rudowłosa w pewnym momencie przewróciła chłopaka na piasek i zaczęła go łaskotać. Widac było, że są szczęśliwi. Przypomniałam sobie wieczór, kiedy Jake do mnie przyszedł. Kiedy też byliśmy szczęśliwi mogąc być we dwoje i robić różne głupie rzeczy. Na naszych twarzach ciągle gościł uśmiech, po którym teraz... nie ma śladu. Wszystko teraz było takie sztuczne. Ian ciągle próbował rozluźnić sytuację i sypał jakimiś anegdotkami, ale gdy tylko odzywał się choćby na chwilę Jake piorunował go spojrzeniem. Jake wrócił z jedzeniem i na nowo zapadła głucha cisza. W końcu nie wytrzymałam i podjęłam cięzki temat.
- Długo jeszcze będę musiała patrzeć, jak piorunujesz wzorkiem Iana? - powiedziałam i jakby od niechcenia wzięłam frytkę do buzi.
- Całe życie kochanie. - uśmiechnął się i wziął się za swoje jedzenie.
- Oh skończ w końcu.. to jest nudne. Jedziemy we trójkę to znaczy, że musimy się jakoś znosić.
- No właśnie Jake, schowaj swoje urazy do pojemniczka i weź wyluzuj. - wtrącił się Ian kończąc ostatni szaszłyk.
- Mogę spróbować ewentualnie. Nic nie obiecuje...
Znowu zapadła głucha cisza. Gdyby nie to, że Ian zaczął opowiadać o tym jak kiedyś już tu był to pewnie siedzielibyśmy grzebiąc w pustych talerzach. Znowu cisza.
- Ohhh come on, zróbmy coś? Jest tak ładnie a my siedzimy tutaj. Chodźmy na plażę - wzrok chłopaków od razu się rozjaśnił i widać było, że pomysł im się spodobał.
W trójkę szliśmy zatłoczoną plażą wymijając spieczonych już ludzi. W pewnym momencie Jake złapał mnie i wziął na ręcę i ruszył w stronę oceanu. Letnia woda orzeźwiała i dawała ukojenie od ciepłego powietrza. Kolejne fale przebijały się przez nas kiedy Jake prowadził mnie na coraz głębsze tereny. Nie obchodziło mnie to, że jestem w ciuchach, że wszyscy patrzą sie na nas jak na idiotów. Kiedy dotarliśmy do miejsca gdzie moje metr sześćdziesiąt nie dotykało dna Jake przyciągnął mnie bliżej do siebie i zaczął całować. Mój Jake. Tęskniłam. Nie zauwazyłam kiedy postanowił zmienić położenie i po prostu zanurzył mnie pod wodę. Wynurzyłam się a moje mokre włosy od razu skręciły się w loczki.
- Wiedziałam! - i zaczęłam chłopaka namiętnie chlapać.
Około 16 wyjechaliśmy z miasta i ruszyliśmy w stronę nieznanego. Teraz prowadził Jake a ja dzielnie towarzyszyłam mu z przodu. W radio leciały jakieś stare hity więc wydzieraliśmy się na całe gardło.
Po paru godzinach jazdy ściemniło się i moje oczy zmęczone jazdą automatycznie zamykały się. W ciągu paru minut rozłożyłam się na siedzeniu i zasnęłam.
- Zwiększ przepływ kroplówki! - darł się ktoś z końca sali. Sala. Zgasły zielony. Ohydny zgasły zielony otaczał teraz moje białe łóżko. W tle słyszałam beep beep beep. Wokół mnie kręciły się teraz nieznajome osoby. Dotykały mnie jakbym była lalką. Mówili nie zrozumiałym mi językiem. Chciałam, żeby wyszli. Natychmiast. Próbowałam powiedzieć cokolwiek ale moje gardło zaciśniało się i nie potrafiłam wydać żadnego dźwięku. Zaczęłam w umyślę poruszać swoimi kończynami, żeby wyrwać się z łóżka. Żadna z nich jednak nie poruszyła się choćby o milimetr. Nagle beep beep beep przemieniło się w przeraźliwy przeciągły dźwięk. Spojrzałam w prawo. Zobaczyłam twarz Jake'a. Była teraz cała we łzach a jego zielone oczy nagle stały się przeraźliwie smutne. Czemu był taki smutny? Chciałam wstać i pocieszyć go. Nie potrafiłam jednak. Coraz to nowi ludzi robili coś z moim ciałem. Czułam nacisk na moją klatkę. Mój mostek łamał się pod ciężarem ich dłoni. Nie czułam jednak bólu. Nawet prąd który przenikał każdy milimetr mojego ciała nie sprawiał mi bólu. Twarz Jake'a coraz bardziej zalewała się łzami. Uderzał pięściami o szybę. Kochanie, co się stało? Czemu płaczesz? Było mi coraz bardziej smutno. Z całej siły chciałam poprawić mu humor. Nagle dłonie z mojego ciała zniknęły.
- Ona nie żyje.
Kto nie żyje? Jake? Co się dzieje? Powiedz mi proszę. Przyjdź tutaj, czemu stoisz za szybą? Nagle za moim Jake'iem pojawił się wysoki brunet. Na jego twarzy też spływały łzy. Ian? Co z Wami nie tak? Czemu nie chcecie mi powiedzieć? Nagle ludzie zaczęli wychodzić z mojej sali i światła zaczynały gasnąć. Twarz moich przyjaciół ciemniała, ledwo widziałam ich kontury. Coraz mniej światła. Ian znikł. Widziałam już teraz tylko kontur twarzy Jake'a i łzę która spływała po krawędzi policzka. Gdzie idziecie? Czemu mnie zostawiacie? Halo? Od kiedy to tacy jesteście? Ostatnie światło zgasło. Zostałam sama. Ciemność. Zostawiliście mnie. Samą. Panika zaczęła ogarniać moje ciało. Bałam się ciemności. Nagle mój umysł zebrał wszystko w całość. " Ona nie żyje" - to byłam ja. Leżałam nie żywa na jednym ze szpitalnych łóżek. Sama. Zostawiłam Jake'a i Iana. Ciemność. Niemy krzyk. Cisza. Koniec. Już po wszystkim.
______________________________
taki nic nie znaczący ot co.
do następnego piątku! :)
|
Hejka ^^ Chciałam zaprosić Cię na swojego bloga http://pozwol.blog.onet.pl/ zapraszam :)
ReplyDeletew ostatnim czasie nie miałam okazji usiąść i przeczytać wszystkiego, ale obiecuję poprawę. :) postaram się jakoś w tygodniu nadrobić wszystko. :)
ReplyDeleteDziękuję bardzo za komentarz na moim blogu i od razu chcę ci powiedzieć, że pojawił się drugi "Przyjaźń czy miłość?" :)
Zapraszam do czytania i komentowania. :)
[storiesabouteverything]
Rudablondynka
Zapraszam na nowy rozdział
ReplyDelete[http://alice-mysterious-story.blog.onet.pl/]
Niecierpliwie czekam na kolejny odcinek! Jeszcze skończyłaś w takim momencie, że nie przestanę o tym myśleć :) Ale to pewnie sen, mam rację? ;D Pozdrawiam gorąco, Blanka!
ReplyDeleteZapraszam do mnie na nowy rozdział!
ReplyDelete[alice-mysterious-story]
u mnie nowość :) zmieniłam adres bloga. Pozdrawiam i czekam na następny odcinek z niecierpliwością.
ReplyDeletehttp://alice-mysterious-story.blog.onet.pl/ nowa notka :)
ReplyDeletehttp://alice-mysterious-story.blog.onet.pl/ nowa notka :)
ReplyDeletepodoba mi się : )
ReplyDeleteMega brak słów;)
ReplyDelete