Wszystko było już gotowe, czerwona walizka stała pod drzwiami czekając na zniesienie jej na dół. Zapasy popakowane do kartonów ułożyłam w wieżę, która wyglądała jakby się miała zaraz rozwalić. Fakt. Nie byłam dobrym budowniczym. Było parę minut po ósmej, kiedy usłyszałam pukanie i w drzwiach pojawił się Jake. Prócz wielkiego plecaka, w rękach trzymał dwie porcje chińskiego żarcia.
- Witaj kochanie - odłożył plecak i podszedł podarować mi buziaka w czoło. - Mam trochę dobroci, tak na śniadanko. - puścił oczko i poszedł do kuchni.
Uśmiechnęłam się i podążyłam za nim. Uwielbiam go! Jest taki kochany, tak bardzo troszczy się o mnie. Mój Jake. Jak mogłam chcieć go tu zostawić? Mniejsza. Teraz leżał przede mną talerz chińskiego makaronu i jakieś warzywa.
- Mmmm. Wygląda pysznie! - zwróciłam się do zielonookiego.
- Jedz, jedz. Nie tylko tak wygląda ale też smakuje - odpowiedział.
Zabrałam się za jedzenie przy okazji zastanawiając się nad tym, jak to wszystko będzie wyglądać.
- Jake? - przystawiłam widelec do warg i przekręciłam usta w prawo. - Jak myślisz, polubisz się z Ianem?
- Ianem? Znam jednego i gdyby to był on, odpowiedziałbym stanowczo - NIE. - i wepchał ogromną ilość makaronu do ust. - Jednak szanse, że to właśnie on są zerowe więc odpowiedź brzmi nie wiem. - powiedział tak, że ledwo go zrozumiałam.
- Mam nadzieję, że tak. - bawiłam się jedzeniem na talerzu. - W końcu będę musiała z Wami wytrzymać dość długo. Niestety. - spojrzałam na niego najbardziej poważnym głosem a potem wybuchłam śmiechem. - Biedna mała Lily wśród dwóch dużych chłopców. MA-SA-KRA.
Jake spojrzał na mnie z uśmiechem i wziął talerze do mycia.
- Wiesz Lily, jakikolwiek by nie był Ian, na pewno jestem dużo lepszy. - mówiąc to pokręcił swoim tyłkiem, prezentując jaki to nie jest.
- Mhmmm, nie powiedziałabym. - zaczęłąm się z nim przekomarzać. - Wiesz, jest taki niesamowicie pociągający. Zarost... Intensywnie morskie oczy. Mmmmm. Ideał.
Nagle zauważyłam jak w moim kierunku leci mokra ścierka, zrobiłam unik i ścierka uderzyła o lodówkę.
- Pudło niezdaro - wstałam i podeszłam do niego od tyłu. Stanęłam na palcach i oparłam głowę na jego ramieniu. - Oczywiście, że jesteś najlepszy, zazdrośniku. Jesteś tym najlepszym z najlepszych.
- To jest więcej najlepszych? - odwrócił głowę w moją stronę i na jego twarzy pojawił się cwaniacki uśmiech.
- No a co, sam jeden się po świecie błąkasz? - pocałowałam go w szyję i poszłam do łazienki uporządkować moje włosy.
Warkocz, był chyba odpowiedni. Wygodny, idealny na podróż. Kończyłam go zaplatać kiedy Jake przyszedł do mnie i spojrzał w lustro razem ze mną.
- Lubię Cię taką, z takim warkoczykiem. Wydajesz się wtedy taaaaaaaaaaaaka słodka. - uśmiechnął się i zlustrował moje odbicie. Trzymając wsuwkę w ustach odwróciłam się i niezrozumiale wyjąkałam.
- A co nie jestem słodka normalnie?
- Nie ma szans. Jesteś największym diabełkiem jakiego znam. - przeczesał swoje bujne włosy i spojrzał na zegarek. - Za pięć dziewiąta, zbieraj się!
- Ohh.. już? No dobrze. Minuta i jestem gotowa.
3 minuty później Jake znosił już torby a ja biegałam w tą i we w tę sprawdzając czy niczego nie zostawiłam. Wszystko mam. Ok. Jestem gotowa. Wzięłam swój podręczny plecak i wyszłam przed drzwi. Ostatni raz spojrzałam na swoje mieszkanie. To tutaj spędziłam ostatnie tygodnie swojego życia. Tutaj poznałam wielu znajomych, w tym Jake. Tutaj był mój azyl. Żegnaj. Żegnaj cały Nowy Yorku. Zamknęłam drzwi na klucz, który jak umówiłam się z właścicielką, później schowałam do skrzynki.
Na dole stały już nasze bagaże a z dali nadjeżdzał jakiś obskurny van. Gdzie ten Ian? Przecież nigdy się nie spóźniał. Nagle van zaparkował tuż przede mną i z auta wytoczył się zadowolony z siebie Ian.
- No już myślałam... - w tym momencie przerwał mi Jake.
- IAN?! Co do cholery?! - widocznie zdenerwowany lustrował go swoim wzrokiem.
- O Jake...- Ian jak gdyby nic uśmiechnął się szeroko i oparł o swojego vana. - Witaj braciszku!
__________________________
czas rozwinąć nudną akcję :) najlepsze przed nami :)
|
nigdy w życiu nie spodziewałabym się, ze będą rodzeństwem!
ReplyDeleteCzekam na dalszy rozwój akcji <3 !
Daremne. Totalnie bezsensu. Nie podoba mi się hahaha Żartuje :D
ReplyDeleteZajebiste! Oni są braćmi?! Dowaliłaś :D ;*
Wow :D
ReplyDeleteNie spodziewałam się, że oni są rodzeństwem :)
Świetny rozdział i czekam z niecierpliwością na następny ;*
świetne nie mogę się doczekać kolejnej części
DeleteAlex z bloga : http://londyn-nie-spelnione-marzenia.blog.onet.pl/
dziękuję za komentarz :) dodaję do linków i biorę się już do czytania
ReplyDeleteDziękuję za zaproszenie na Twój blog.
ReplyDeleteZ miłą chęcią zabiorę się za czytanie Twojej historii, aczkolwiek niestety nie mogę zrobić tego teraz. Jeśli możesz, zostaw mi adres Twojego bloga w linku na dole mojego bloga("SPAMUJ TYLKO TUTAJ"). Nie chcę, by zaginął gdzieś w notkach.
Pozdrawiam, Morph [did-my-time.blog.onet.pl]
hejo!
ReplyDeleteteż dodałam rozdział - zapraszam:
http://theirworld.blog.onet.pl
Dziękuję za komentarz , i bardzo mi miło.
ReplyDeleteZapraszam do siebie częściej.
Cóż wpisy będą się pojawiać w miarę systematycznie , mam przynajmniej taką nadzieję.
Widzę ,że u Ciebie jest jeszcze bardziej przytulnie niż u mnie ;)
http://pannaswitezianka.blog.onet.pl
Hej :)
ReplyDeleteDziękuję za komentarz :D Nawet nie wiesz jak milo jest mi czytać takie słowa :) Obecnie znalazłam tylko chwilkę, żeby tu zajrzeć i starczyło mi czasu tylko na przeczytanie jednego rozdziału i ten komentarz, ale na pewno tu wrócę, żeby przeczytać całość, bo piszesz naprawdę bardzo lekko i przyjemnie się to czyta :D
I mam jeszcze pytanie: jak do mnie trafiłaś? ;) Blog jest zupełnie nowy i nigdzie go nie reklamowałam, stąd moje pytanie :D
Jeszcze raz bardzo dziękuję :D
~ mary z gingerhead.blog.onet.pl
Oni braćmi nie moge w to uwierzyć?! Rozdział zajebisty oby tak dalej;p
ReplyDeleteJuż nie mogę się doczekać, tego co będzie dalej *.*
ReplyDelete+ zapraszam :)
http://shadows-of-the-underworld.blogspot.com/